Teatr Nowy w Zabrzu

Stanisław Bieniasz

Ucieczka

 

Adaptacja i reżyseria Krzysztof Prus
Scenografia i animacje Marek Mikulski
Kostiumy Maciej Mikulski
Asystent reżysera Edyta Bicz

Występują:
Dorota Rusek-Binowska
Grzegorz Cinkowski
Jarosław Karpuk
Mateusz Lisiecki-Waligórski
Robert Lubawy

Premiera 16 października 2022
na festiwalu Rzeczywistość Przedstawiona
Inauguracja Sceny Kameralnej im. Stanisława Bieniasza

Krzysztof Prus idzie pod prąd: nie poprawia ideologicznie autora, nie dopisuje mu słusznych poglądów, nie dodaje wartościowych z dzisiejszego punktu widzenia bohaterów. Z premedytacją zamyka akcję w ślepej kiszce świata, którą scenograf Marek Mikulski przegrodził socjalistycznym ikonostasem: brama zakładowa, a może ściana z motywującymi do pracy tabliczkami i plakatami otwiera się na oścież i już jesteśmy w tanim barze, stołówce zakładowej; na półeczkach stoją butelki wódki i piwa, opryskliwa barmanka daje alkoholikowi kieliszek wódki na zeszyt, pozwala zakąsić ogórkiem. W centrum tego świata znajduje się stół, przy którym siedzi Rysiek. Bawi się pudełkiem zapałek i nie wiadomo, na co czeka. Dookoła niego wiruje świat ofert i ostrzeżeń, menele i funkcjonariusze dzielą się swymi przemyśleniami, zawracają głowę, oferują lepsze życie dzięki tajnym sklepom dla milicyjnej kadry. Nieruchomy bohater przypomina długo tego z Różewiczowskiej Kartoteki, tylko zamiast łóżka jest krzesło przy stole. Wszystko kręci się wokół człowieka, który zastygł – jeśli ten prohibicyjny Szymon Słupnik wstanie, to pójdzie na wódkę, zawali mu się system wartości, złagodzi opór. Śledzimy codzienne rytuały barowe związane z magiczną godziną 13, od której wolno było sprzedawać alkohol, czasem w półmroku przemknie jakiś dziad ze sprayem malujący antyrządowe hasła na ścianach. A potem tama puszcza, Rysiek wstaje od stołu i rusza w swoją alkoholową drogę krzyżową. Zaczyna się picie i bohater musi szukać okazji, wódki, pieniędzy na chlanie. Okazuje się, że bije żonę, sprzedaje za grosze ukradzioną z domu sokowirówkę, idzie w tango z podejrzanymi typami. Obserwujemy, jak zdycha śląski, stanowojenny Baal, jak kolejny polski bohater znajduje się na śmietniku. Bieniasz pewnie nazwałby to ucieczką od siebie, jednak jego historia wystawiona dziś na Scenie Kameralnej Teatru Nowego jest – przynajmniej dla mnie – opowieścią o cenie kompromisów i kolaboracji. Oglądamy społeczeństwo, któremu nie robi różnicy, po której stronie jesteś i jak w środku gnijesz, masz żyć, urządzić się, przetrwać, bo drugiej szansy nie będzie. Alkoholizm Ryśka jest rodzajem odmowy – wyjściem z braku dobrego wyboru. Dziwne, jak mało jest Śląska w tym scenicznym Śląsku. Owszem, słyszymy o kopalni, pojawia się w drzwiach duch dziadka, powstańca śląskiego, ale prawdziwy moment przebudzenia, otrzeźwienia następuje, kiedy spici bohaterowie przechodzą nagle na gwarę, na ślůnsko godke. Jakby trzeba było się zachlać, żeby coś prawdziwego z człowieka wyszło. Dziwnie się ogląda ten spektakl, niewygodnie uczestniczy się w tej podróży do czasu stanu wojennego. Namawiam jednak do zaciśnięcia zębów i poddania się tej historii. Ona pracuje potem w człowieku, miesza długo w głowie po zakończeniu spektaklu.

Łukasz Drewniak teatralny.pl 9.11.2022

Uciekał od wszystkiego – wina systemu, a może jego samego? W realiach czasu stanu wojennego rozgrywa się dramat alkoholika rekrutowanego przez milicję. Widz ma wrażenie, że oszalał – gdy Ryszard bierze pierwszy łyk, świat jest piękniejszy, ładniej brzmi, ludzie tańczą zamiast biegać, rozpoczyna się wędrówka. Czy wydarzyła się naprawdę? Nie jestem w stanie powiedzieć, bo od momentu popadnięcia Rysia w ciąg alkoholowy, tak naprawdę kwestionuję każdą realną chwilę. Myślę, że to urzekło mnie – sprzeczne emocje, gdy przywołuję dwie części sztuki. Pierwsza, statyczna, daje mi fałszywe wrażenie, że znam już Ryszarda, wiem czego się spodziewać. Nagle w subtelny sposób aktor zmienia wygląd – nawet nie zauważam, kiedy jego włosy pokrywają się tłustą substancją, a koszula staje się mokra od potu. Bohater sięga dna – nieupiększane ani nieusprawiedliwione, surowe, brudne dno. I dlaczego? Dlaczego świat o niego zabiega? Czemu milicja tak bardzo go chce, czemu ojciec o niego walczy? Skazany przez jakąś siłę wyższą na swego rodzaju mesjanizm, przecież musi kryć coś wyjątkowego – a może jest po prostu wrakiem człowieka, uciekającym do wódki, tyranem swojej żony. Jestem pod ogromnym wrażeniem ukazanego przez Mateusza Lisieckiego-Waligórskiego upadku człowieka – alkoholika. Jedną z najbardziej poruszających scen była dla mnie scena symbolicznego zaprzedania duszy szatanowi. Wciąż słyszę w uszach mrożący do szpiku kości śmiech diabłów.

Joanna Radziewska Teatralnik. Gazeta XXI Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” Zabrze 2022 17.10.2022