Teatr Rozrywki w Chorzowie
Piekło i Raj
Spektakl na podstawie pieśni Jaromíra Nohavicy
w przekładach Jerzego Marka, Antoniego Murackiego, Andrzeja Ozgi, Renaty Putzlacher
Scenariusz i reżyseria Krzysztof Prus
Kierownictwo muzyczne, aranżacje Radosław Michalik
Scenografia Marek Mikulski, Maciej Mikulski
Reżyseria światła Marek Mroczkowski
Choreografia Zuzanna Marszał
Asystent reżysera Jolanta Król
Inspicjent Iwona Bruch
Obsada:
Bohater (Everyman) – Jarosław Czarnecki
Anioł – Marta Tadla
Diabeł – Kamil Franczak
Śmierć – Zuzanna Marszał
Gra zespół muzyczny w składzie: Małgorzata Liszak, Dominika Kubicka, Remigiusz Bonk, Jacek Gros, Bartłomiej Herman, Michał Karbowski, Jędrzej Łaciak, Bartłomiej Plewka, Ronald Tuczykont
Premiera 29 maja 2021
Koncerty Jaromira Nohavicy są, owszem, liryczne, ale przede wszystkim niosą ze sobą spory ładunek śmiechu i luzu. „Piekło i raj” – muzyczny spektakl na podstawie utworów czeskiego barda – proponuje liryzm podszyty tragizmem. To spektakl o wielkim ładunku emocjonalnym, znakomity wokalnie i aktorsko, bardzo interesujący wizualnie, ze świetnie zaaranżowanymi utworami. Są liryczne, ale i drapieżne. Refleksyjne i dowcipne. Muzyka brzmi na żywo – w głębi sceny sześcioosobowy zespół wydobywa ze swoich instrumentów fantastyczne dźwięki, które układają się w pieśni – niektóre z nich znacząco odbiegają od oryginalnych utworów Nohavicy, ale na plus! Aktorzy dostarczyli nam wzruszających chwil i tematów do refleksji, autor aranży, wraz z zespołem muzyków, sprawili, że twórczość Nohavicy nabrała nowej, tajemniczej głębi, a reżyser uwypuklił jej ogromny potencjał teatralny. Przejęty bard – obecny podczas premiery w Chorzowie – dziękował za to, że „z cegiełek, którymi są jego piosenki, twórcy zbudowali wspaniały dom”. Myślę, że nie tylko on tak czuł, oglądając „Piekło i raj”. Publiczność długo oklaskiwała twórców, nie spiesząc się do wyjścia.
Marta Odziomek Gazeta Wyborcza Katowice 31.05.21
Pusta scena. Światło wydobywa z mroku proste, metalowe łóżko. Mężczyzna na nim budzi się, siada. Everyman – „pośmiewisko dziejów, bezimienny kurz” – nie wyróżnia się niczym. Kolejne dni jego życia, podobne do siebie, zlewają się w potoki szarości. Podejmowane decyzje są bardziej wynikiem splotu okoliczności niż świadomych działań. „Dwadzieścia lat mówiłem, dziś już mi się mówić nie chce” – zrezygnowany głos nie pozostawia żadnych złudzeń. Krzysztof Prus postanowił opowiedzieć historię bohatera pieśniami Jaromira Nohavicy. Samotny Everyman w barze spotyka trzy niezwykłe istoty. Anioł, Diabeł i Śmierć staną się jego nieodłącznymi towarzyszami i przewodnikami. Po jawie czy śnie? A może główny bohater tak naprawdę się nie obudził i sen podsuwa mu widziadła przeszłości lub przyszłości? Nie wiadomo, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna surrealistyczny miraż. Ważne, że jeszcze nie wszystko stracone. Skoro życie jest, jakie jest – „próżno się smucić”, trzeba je przeżyć, „zanim odwali się kitę”. To prawda, „ślepy bóg za sterem prowadzi naszą łajbę”, a my podążamy ku śmierci ze sztucznym uśmiechem Myszki Miki, udając, że rozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi. Ale póki możemy doświadczyć kojącej obecności drugiego człowieka – nie jest źle. Uczucie – chociaż na chwilę, miłość – nawet jeśli się kończy – stanowią o sensie życia. Akt miłosny jest równy boskiemu aktowi kreacji. To być może jedyny moment, gdy człowiek ucieka od śmierci. A chociaż Diabeł mówi, że Boga nie ma (cóż innego miałby mówić?), nad kochankami czuwa wieczne oko opatrzności. Chorzowska realizacja stanowi przemyślaną i spójną całość, a poszczególne elementy składowe czynią z niej nieszablonowy i przykuwający uwagę muzyczny spektakl. Dzięki wspaniałym aranżacjom twórczość Nohavicy nabiera przestrzeni, oddechu, nowego wymiaru. Utwory przemawiają nostalgią rozdzierających ballad ze skrzypcami na pierwszym planie, pulsują hiszpańskimi rytmami, dźwięki klawiszy i akordeonu przywodzą na myśl zadymione bary. Zespół muzyczny wyczarowuje na scenie niepowtarzalny klimat, a każdy dźwięk chłonie się tak, by nie uronić ani nuty. Niebagatelną rolę pełnią wyświetlane podczas spektaklu projekcje. To przede wszystkim obrazy Pawła Wróbla i Erwina Sówki – twórców należących do Grupy Janowskiej. Ale są także staroegipskie kompozycje pasowe, istoty wprost z bestiariusza średniowiecznego, jak smoki czy jednorożce, obrazy danse macabre. Wszystkie te wizualizacje wchodzą w nieustanny dialog z tym, co dzieje się na scenie. Tak jak w malarstwie Erwina Sówki mieszkańcy Nikiszowca siedzą na ławeczkach z Wisznu, Skarbkiem czy świętą Barbarą u boku, tak bohater „Piekła i raju” przy piwie i wódce spotyka byty nadnaturalne. Duch i ciało, sacrum i profanum, to, co przyziemne i to, co święte – miesza się i współistnieje zgodnie. Diabeł i Anioł w gruncie rzeczy podobni, pełni wad i słabości, rozumieją się doskonale, a ich głosy tworzą harmonijny duet. Anioła w śląskim kabotku i kiecce czasem tak uwierają skrzydła i aureola, że musi się napić przy barze. Psioczący na swój los Diabeł nosi kraciastą koszulę i ciężkie buty. Bliscy, zwyczajni, oswojeni – są wiernymi towarzyszami głównego bohatera. A sama Śmierć? Niema, zwiewna i piękna, zastygająca w zadumanej pozie przed lustrem lub poruszająca się zmysłowo, nie wydaje się okrutna i przerażająca. Kiedy w falbaniastej spódnicy tańczy z Everymanem, trudno oderwać od niej wzrok (wspaniała Zuzanna Marszał). Obsada w „Piekle i raju” nie zawodzi. Jarosław Czarnecki gra bohatera „niewidzialnego” i doskonale przeciętnego. To niełatwe zadanie, ale wywiązuje się z niego bez zarzutu. Głos Marty Tadli predestynuje ją do roli Anioła. Ale przecież jej postać ma w sobie też bezwarunkową czułość i dobro, a zmęczenie noszeniem aureoli nie pozbawia jej dyskretnej wewnętrznej siły. Fenomenalny Kamil Franczak po mistrzowsku wygrywa każde spojrzenie i gest: założenie rąk, palenie papierosa, uśmiech. Jego Diabeł bywa ujmujący i zabawny, frywolny i dosadny, gniewny i melancholijny, a od żadnego z tych wcieleń nie można oderwać wzroku. Po premierowym pokazie Jaromir Nohavica zdawał się autentycznie poruszony, gdy mówił, że realizatorzy z pojedynczych cegiełek jego utworów zbudowali magiczny dom. Trudno się z nim nie zgodzić. Spektakl dzięki muzycznym i wizualnym kontekstom staje się niezwykle bliski widzom chorzowskiego teatru, miejsca osadzonego w konkretnej przestrzeni geograficzno-kulturowej, a równocześnie pozostaje uniwersalną przypowieścią o ludzkiej kondycji. O przemijaniu, „ o śmierci, z którą tak trudno się pogodzić, o zdradzie, miłości, o świecie”. Może pełną mroku i dramatycznych konstatacji, ale niepozbawioną przecież komizmu. Oto nasze „piekło i raj”.
GosiaJG Z pierwszego rzędu 31.05.2021
Reżyser stworzył sztukę innowacyjną, od widza zależy jakie wartości odczyta, jakie uzna za warte uwagi i z jakimi się utożsami. To w nas jest tytułowe piekło i raj. Pieśni Nohavicy łączą się w całość, jednocześnie zostawiając widzowi pełną swobodę w interpretacji. Czy postanowi odczytać teksty jako coś zabawnego, wręcz groteskowego, co jest wynikiem zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, a może jako depresyjny obraz zagubionego człowieka? Everyman jest bohaterem, o którym trudno będzie zapomnieć. Nie tylko ze względu na głos, ale i emocje, jakie Jarosław Czarnecki przelał na postać. Jaromir Nohavica mówi otwarcie o byciu „niepijącym alkoholikiem”, każdy człowiek wspina się, pijąc, po zboczu swej własnej góry. Wszystko jest dobrze, gdy się pod tę górę idzie. Gorzej jednak, gdy dojdzie się do szczytu i zaczyna się staczać. Nic więc dziwnego, że motyw uzależnienia zostaje przedstawiony w owym spektaklu. Diabeł kusi do dalszego picia, Anioł powstrzymuje, a Śmierć … Śmierci jest wszystko jedno, jakiego wyboru dokona bohater, w końcu i tak będzie jej. Piekło i Raj Krzysztofa Prusa między jawą a snem, rzeczywistością a wyobraźnią, jest płynne i pełne alegorii. Jest nie tylko dla fanów twórczości Nohavicy. Widz dostaje 85-minutowe przedstawienie i już od niego zależy czy w momencie opadnięcia kurtyny zakończy tę przygodę, czy może zechce doszukać się coraz to nowych interpretacji.
Natalia Zoń proanima.pl 05.06.2021
Tajemniczość hipnotyzująca.
Kaja Wierzbicka Dziennik Teatralny Katowice 21.12.2022
Patrząc na głównego bohatera widzimy samego siebie.
Jowita Karczyńska Dziennik Teatralny Katowice 22.12.2022