Są młodzi. Wacław i Elwira mogą dobiegać trzydziestki, pozostali dopiero co przekroczyli dwudziestkę. Są sympatyczni, inteligentni, zamożni. Na pierwszy rut oka niewiele można o nich więcej powiedzieć, oni sami o sobie wiedzą jeszcze mniej. Podstawą rozpoznania własnych uczuć, świata i swojego w nim miejsca staje się gra – miłosna, teatralna, muzyczna, karciana i szachowa.

Gra

Elwira siada do fortepiana, cicho zacząwszy, gra coraz mocniej. Jednocześnie Wacław wspomina grę w karty: mówi do siebie, choć na głos. Każde z nich prowadzi własną grę, wobec siebie, lecz także wobec partnera. Banalna z pozoru rozmowa, która następuje potem, scala temat miłosny z tematem gry: 

ELWIRA po krótkim milczeniu Nie było wiska? WACŁAW Owszem. ELWIRA po krótkim milczeniu Grałeś? WACŁAW Grałem. / ELWIRA po krótkim milczeniu Szczęśliwie? WACŁAW Nie. ziewając Był tu kto? ELWIRA Nie było nikogo. 

Elwira dopiero co rozstała się z Alfredem. Prawdopodobnie w pauzach krótkiego milczenia myśli o nim, ale mówi o grze. Gra wydaje się głównym tematem, istotą, sensem Męża i żony. W kluczowej scenie, salon znudzonych sobą małżonków odwiedza całkiem jawnie potajemny kochanek pani domu, Alfred. Zdaje towarzystwu relację z wizyty w innym towarzystwie. Aby zwielokrotnić wrażenie, nim zacznie opowiadać sprawia, by Wacław go o to poprosił. Elwira z początku przyjmuje rolę tej, która nie chce, by pomawiano bliźnich, czym oczywiście tylko dolewa oliwy do ognia. Alfred z lubością przekazuje najnowsze plotki (zastrzegając jednakże, że czyni to ku przestrodze), Elwira i Wacław, choć wcześniej znudzeni i skłóceni, jednoczą się w obmowie bliźnich; salon rozbrzmiewa gwarem i śmiechem, Wacław zapala się do tego stopnia, że kiedy rozmowa schodzi na wyobrażenie, co zrobiłby pewien Baron, dowiedziawszy się, że jego żona ma kochanka, zaczyna Barona odgrywać: stałby jak wryty, / Oczy wytrzyszczył i gębę otworzył. Wtedy bohaterowie istnieją najmocniej, kiedy mogą odgrywać kogoś innego. Sytuacja teatralna (wzmocniona faktem, że Wacław i Elwira za chwilę jadą do teatru), w świecie pozorów ukazuje prawdę: małżeński układ obmawianego Barona z żoną i kochankiem jest identyczny z układem Wacława z Elwirą i Alfredem. 

Język także jest przedmiotem gry. Elwira o Justysi: zanadto się pieści (w znaczeniu: rozczula się nad sobą) – na co Wacław replikuje: Prawda, lubi się pieścić. Językowa gra jest grą miłosną, bohaterowie raz po raz rozmawiają aluzyjnie o swoich kontaktach łóżkowych, często na granicy ryzyka utraty kontroli. Oto pomyłka niemal freudowska (80 lat przed Freudem) – Elwira poszła się przebrać, wydając wpierw polecenie Wacławowi, by zajął się zaprzęgiem. Wacław zamiast zaprzęgiem, zajmuje się Justysią. Elwira o mało nie przyłapuje ich in flagranti – właśnie wróciła, bo (kobiecym zwyczajem) zmieniła zdanie:

ELWIRA Na teatr jeszcze nie czas, wszakże szóstej nie ma. / WACŁAW A nie ma, nie ma szóstej; tak, siódma dopiero, / Czy piąta, pół do szóstej. Niech konie rozbierą. /Albo zaprzęgną, jak chcesz.

No to zaprzęgną czy rozbierą? Nie wiemy. Ale widzimy, że nie o rozbieraniu koni myślał Wacław, oj, nie koni.

Pole gry

Zmienności, ulotności tego, co dzieje się pomiędzy bohaterami powinna odpowiadać zmienność przestrzeni. Parawan wyznaczający pole gry pozwoli pokazać to, co oficjalne (przed parawanem), i to, co nieoficjalne (za parawanem). Dom Wacława i Elwiry pozostanie do pewnego stopnia tajemnicą, grą światła i cienia. Parawan stanowi rodzaj kurtyny podkreślający teatralizację działań bohaterów. Ma awers i rewers: stronę dewocyjną i frywolną. Parawan dzieli pole gry: celem rozgrywki jest zagonić przeciwnika (partnera?) na „nieoficjalną” stronę. Rozegranie niektórych scen miłosnych przez prześwietlony parawan pozwoli utrzymać klimat wszechobecnego, choć nie zawsze uchwytnego erotyzmu. Im bardziej komplikuje się akcja, tym bardziej przestrzeń powinna być połamana.

Partnerzy

Wacław

Już z racji faktu, że zajmuje w tym układzie najgorszą pozycję – zdradzanego męża – budzi najmniej sympatii. Swoją inteligencję może uratować w scenie ostatniej rozmowy z Alfredem, kiedy to przegrywając 0:1, doprowadza do zwycięstwa 3:1. Dla obronienia postaci szczególnie ważne będzie podkreślenie momentów, które czynią go ludzkim, np. wtedy, gdy boi się, że straci Justysię.

Elwira

Justysia nieprzypadkowo mówi o pójściu do klasztoru. Służąca – świadomie lub nie – powtarza temat za swoją panią. Świat Elwiry to świat zewnętrznej religijności. Elwira wpada do kościoła na krótko – podobnie jak wpada się do teatru (czy raczej wpadało w ubiegłych sezonach), ma w domu ołtarzyk, przy którym nie tylko codziennie się modli, lecz przede wszystkim chowa pod nim listy od Alfreda. Mówi o poświęceniu, zwracając się do swojego kochanka: Myśl, że stając się miłości nagrodą, / Uczyniłam szczęście twoje, / Więcej jest może jak zgryzot osłodą.  Kiedy indziej tłumaczy, że wyszła wcześniej z kościoła z uwagi na marznącego stangreta: nad wszelkie nasze powinności / Jest najświętsza – nieść ulgę cierpiącej ludzkości. Credo Elwiry brzmi: Litość i dobroczynność nigdy nie ma miary! Sztuczna retoryka katolicka dziwnie splątała się u Elwiry z autentycznymi erotycznymi pragnieniami: Elwira lubi stawiać się w roli ofiary. A jednak religijność Elwiry jest na swój sposób szczera. W przeciwieństwie do Alfreda, który kocha Elwirę i Justysię, czy Justysi, która kocha Alfreda i Wacława, Elwira byłaby pokrzywdzona, kochając tylko Alfreda. Dlaczego nie miałaby dla dopełnienia kochać też Pana Boga?

Alfred

Na pierwszy rzut oka najbardziej z całej czwórki pozbawiony uczuć – oczywiście poza uczuciem męskiej ambicji. Najmocniej ze wszystkich prowokuje starcia, do pewnego momentu konsekwentnie każde starcie wygrywa. Pierwszym sygnałem przegranej staje się utrata Elwiry, ale tę sytuację byłby jeszcze w stanie opanować; naprawdę upokorzony zostaje przez Wacława informacją, którego z nich dwóch wybrała Justysia. Nim Wacław wyrzuci go z domu, Alfreda czeka jeszcze spotkanie z Justysią. Powinniśmy zobaczyć tu innego odartego z wdzięku Alfreda – wymiar tej sceny będzie rzutował na wymiar całego dramatu.

Justysia

Ona jedna spośród wszystkich, z racji swej mniej uprzywilejowanej pozycji służącej, zmuszona jest o coś walczyć. Ale nie tylko o zapłatę w formie prezentów (pierścionków od Wacława czy obietnicy posagu) w tej walce chodzi. Od Alfreda Justysia nie dostaje nic, choć ich romans trwa już od pół roku. Czyżby Justysia szczerze kochała Alfreda? Najwyraźniej tak – po co aranżowałaby zerwanie swej pani z kochankiem? To zazdrość – Elwira nie będzie cieszyła się tym, co utraciła, z czego zrezygnowała w imię ambicji Justysia. Nie mniej wrażliwa, z czworga bohaterów Justysia jest najsilniejsza, i inni jej tego nie wybaczą. Choć w tej rundzie przegrają wszyscy, tylko Justysia nie przejdzie do rundy następnej.