Środowisko

Przez cały czas trwania akcji nie odstępujemy Józefa ani na chwilę, na wszystkie wypadki patrzymy jego oczami. Świat Procesu jest światem subiektywnym Józefa K. Logika tego świata tożsama jest z logiką snu: pewne sprawy współistnieją ze sobą, na co nie ma żadnego potwierdzenia prócz intuicji Józefa, pewne sytuacje się przenikają. Wydaje się, jakby ten świat został stworzony dla Józefa.

Sąd

Wszystko to, co przynależy do sądu jest ciasne, ciemne i duszne. Sąd wydaje się wchłaniać stopniowo cały świat zewnętrzny. Charakterystyczny jest zaduch kancelarii sądowych, którego K. nie może znieść (tak jak pracujący tam kanceliści nie mogą znieść świeżego powietrza). Istotą działania sądu jest ingerencja w intymność oskarżonych. Józef K. zostaje aresztowany w najbardziej intymnym miejscu – własnym łóżku, ubrany w nocną koszulę. Chcąc bronić intymności, w dniu swojej śmierci Józef oczekuje niezapowiedzianych gości ubrany na czarno, w rękawiczkach. W kamieniołomie, gdzie ma odbyć się egzekucja, oprawcy rozbierają go.
Sąd, przed którym staje Józef K., nie jest tym sądem, który znamy. Ten sąd został stworzony dla Józefa, a może Józef stworzył ten sąd, w każdym bądź razie występuje między nimi sprzężenie zwrotne i nikt poza samym Józefem nie jest w stanie Józefa obronić.

Dramaturgia

Osią dramaturgiczną Procesu jest rozpad osobowości Józefa K. O dramaturgii decyduje „akcja” powieści (obrona Józefa K.), a przede wszystkim wzmagająca się intensywność tematów przewodnich (erotyzm, przemoc, podglądanie, poczucie winy, przeczucie śmierci) oraz oprawa inscenizacyjna powieści (światło, kolor).

Obrona Józefa K.

Przy aresztowaniu K. próbuje dociec, o co i przez kogo jest oskarżony. Usiłuje przekonać strażników (i siebie), że cała sytuacja jest żartem wymyślonym przez kolegów z banku. W rozmowie z panią Grubach robi sobie wyrzuty: jest przekonany, że działając w sposób bardziej zdecydowany, mógł zapobiec aresztowaniu. Podczas pierwszego przesłuchania w sądzie broni się w sposób zdecydowany i przemyślany, wykorzystując antagonizm (pozorny) pomiędzy dwiema stronami sali. Uświadomiwszy sobie tę pozorność, wychodzi z przesłuchania. Rezygnuje z dalszych przesłuchań.

Następnej niedzieli, w rozmowie z innymi oskarżonymi próbuje dociec, jakie prawa rządzą procesem. Za sprawą swego wuja zwraca się o pomoc do adwokata Hulda. Od początku ma jednak poczucie, że to tylko pozorna obrona, a z uczonych interpelacji adwokata nic nie wyniknie. Następuje załamanie obrony Józefa K.

Rozdział siódmy dzieje się jakiś czas później. Prawdopodobnie K. nie był już przesłuchiwany, ale pogarda, jaką przedtem żywił dla procesu, znikła bez śladu. Józef boryka się z myślami o swojej winie. Myśli o spisaniu życiorysu na wzór zeznań, ale nie potrafi za to się zabrać. Ma świadomość, że adwokat go zwodzi, że powinien zaprząc do swej sprawy kogoś innego.

Za radą znajomego fabrykanta spotyka się z Titorellim. Podczas tego spotkania Józef K. godzi się z myślą, że należy skorzystać z półśrodków: przewleczenia lub pozornego uwolnienia. Udaje się do adwokata zdecydowany mu wypowiedzieć. W rozmowie z księdzem K. twierdzi, że zamierza wykorzystać jeszcze inne możliwości obrony (ksiądz gani go za to, że za dużo korzysta z pomocy innych – a zwłaszcza kobiet), od księdza próbuje też dowiedzieć się, co w kwestii obrony powinien robić.

W ostatniej scenie K. pozwala się wyprowadzić z domu i chociaż na ulicy zaczyna stawiać opór, to o jego bezcelowości przekonuje go widok panny Bürstner (lub osoby bardzo do niej podobnej). Kiedy do K. i dwóch katów zbliża się policjant, K. nie tylko nie korzysta z jego pomocy, ale ucieka przed nim. Wyrzuca sobie, że nie potrafi wyręczyć oprawców w zabójstwie.

Erotyzm

– Sąd ma jakąś dziwną siłę atrakcyjną, prawda? (…) – rzekła panna Bürstner (…) oparła głowę na jednej ręce – łokieć spoczywał na poduszce otomany – podczas gdy drugą rękę powoli przesuwała po biodrze.

Wprowadzony delikatnie w rozmowie z panną Bürstner temat erotyczny rozbrzmiewa silnie podczas pierwszego przesłuchania w sądzie. Widownia i sędziowie przestają słuchać przemówienia Józefa, zaciekawieni tym, co dzieje się pomiędzy żoną woźnego (niewidoczną, więc pewnie klęczącą na podłodze) i studentem (miał usta szeroko rozwarte i patrzył na sufit). Wracając w to samo miejsce tydzień później, Józef w towarzystwie żony woźnego ogląda księgi sądowe. Zdobią je pornograficzne ilustracje (dostarczycielem ilustracji może być malarz Titorelli), jedna z „ksiąg” nosi tytuł Plagi, jakie musiała znosić Małgosia od swego męża Jasia. Mimo niechęci do żony woźnego, Józef chce jej ulec. Odrzuca pierwsze wrażenie, że kobieta zastawia nań sidła działając na rzecz sądu, a nawet walczy o nią ze studentem. Myśląc o jej zdobyciu, chce zemścić się na osobie sędziego śledczego i całej instytucji sądu.

Związany z sądem i procesem erotyzm staje się coraz bardziej wyrachowany i okrutny za sprawą Leni.

Przemoc

Pierwsze spotkanie Józefa z innymi oskarżonymi: K. niejako sprowokowany nieświadomie pokorną postawą mężczyzny, chwycił go za ramię, jakby chciał zmusić go tym do wiary. Nie chciał mu sprawić bólu, ujął go też całkiem lekko, mimo to mężczyzna krzyknął, jak gdyby K. chwycił go nie dwoma palcami, ale rozpalonymi szczypcami. Po tym śmiesznym krzyku miał już K. wszystkiego dość. Skoro ten człowiek nie wierzył mu, (…) tym lepiej. (…) I teraz na pożegnanie chwycił go rzeczywiście mocniej, odtrącił go na ławkę i poszedł dalej. Podobnie mimowolnie okrutny staje się K. wobec skazanego na chłostę Franciszka.

Kiedy K. chce wymówić adwokatowi, ten wspólnie z Leni pokazuje na przykładzie kupca Blocka, jak traktuje się innych oskarżonych. Na polecenie adwokata Leni wzywa Blocka krzykiem. Stojącemu w progu nie powtarzają wezwania, trzymając go w niepewności, czy wolno mu wejść. Pierwsze słowa adwokata są obraźliwe, wypowiedziane w osobie trzeciej: Block tu? (…) Zostałeś wezwany – mimo to przychodzisz nie w porę. Zawsze przychodzisz nie w porę. Adwokat mówi cicho i prędko, tak że Block musi się namęczyć, żeby coś usłyszeć. Adwokat mówi dwuznacznikami, tak by sprawić wrażenie, że wie o machlojkach Blocka z wyszukiwaniem pokątnych adwokatów. Block chce uklęknąć, a kiedy K. protestuje przeciwko takiemu upokorzeniu, Block go znieważa i idzie na skargę do adwokata. Charakterystyczne, że w scenie tej po raz pierwszy tak wyraziście erotyzm łączy się z przemocą psychiczną i fizyczną. K. cały czas trzyma mocno Leni za rękę, póki ta się nie wyrwie:

– Sprawiasz mi ból. Puść mnie. Idę do Blocka.
Podeszła i siadła na brzegu łóżka. Block bardzo się ucieszył jej przyjściem i żywą, choć milczącą gestykulacją poprosił ją, by wstawiła się za nim do adwokata. Leni (…) wskazała na jego rękę i ułożyła wargi w dziób jak do pocałunku. (…) Block powtórzył pocałunek jeszcze dwa razy. (…) Wtedy pochyliła się Leni nad adwokatem – gdy się tak wyprężyła, uwidoczniła się piękna budowa jej ciała – i pogłaskała, nisko schylona, jego długie, białe włosy.

K. jest zniesmaczony tą sceną. Ale dlaczego nie odejdzie, widząc, jak adwokat traktuje Blocka? Rozdział jest niedokończony. Wysoce prawdopodobne, że K. dołączyłby do miłosnego sado-masochistycznego trójkąta.

Podglądanie

Józef K. ma świadomość, że raz po raz ktoś go uporczywie podgląda. Ze wszystkich podglądających tylko jedna osoba – w ostatniej scenie, kiedy oprawcy stoją już nad K. z wyciągniętym nożem – nie pozostaje wobec Józefa obojętna. Wydaje się, że chce pomóc, wyciąga ręce w geście protestu: jakiś człowiek, słaby i nikły w tym oddaleniu i na tej wysokości, wychylił się jednym rzutem daleko przez okno i wyciągnął jeszcze dalej ramiona. Kto to był? Przyjaciel? Dobry człowiek? Ktoś, kto współczuł? Ktoś, kto chciał pomóc? Byłże to ktoś jeden? Czy byli to wszyscy? Widząc go, potulnie idący na śmierć Józef chce wyrwać się strażnikom, lecz dosięga go cios nożem – i jest tak jak gdyby wstyd miał go przeżyć.

Podglądactwo kojarzy się z postawą Józefa, który przez całe swoje życie tylko obserwował, w nic się nie angażując. Czy jest możliwe, że ten ktoś z ostatniej sceny to alter ego Józefa? W ten sposób Józef wreszcie spojrzałby na siebie – dokonałaby się wiwisekcja, przed którą Józef cały czas uciekał, i znalazłoby ujście poczucie winy.

Poczucie winy

Wina przyciąga sąd – mówi przy aresztowaniu strażnik Willem. Jego słowa przypomina sobie K., jadąc na pierwsze przesłuchanie. Pomimo że nie podano mu dokładnego adresu i godziny rozpoczęcia rozprawy, K. wie, że dotrze na czas i we właściwe miejsce. Kiedy zapewnia swego wuja, że jego wina nie jest związana z pracą w banku, tylko częściowo mówi prawdę. Wybierając karierę bankowca, Józef K. odrzucił miłość, życie rodzinne, sztukę. Być może odrzucił je, obawiając się ich konsekwencji, obawiając się bólu, jaki niosą, i tego, że zdradzą mu taką prawdę o nim samym, jakiej nie chciałby znać. Ale dla inteligentnego i wrażliwego człowieka, jakim jest Józef, nic nie dzieje się bezkarnie. Nie ma ucieczki od odpowiedzialności. Nie ma ucieczki od siebie. A jeśli jest – to za cenę procesu.

Przeczucie śmierci

Zaraz po aresztowaniu strażnicy nakazują Józefowi K. ubrać się na spotkanie z nadzorcą:

Śmieszne ceremonie – mruczał jeszcze, ale już zdjął ubranie z krzesła i trzymał je chwilę w obu rękach, jakby poddawał je ocenie strażników. Potrząsnęli głowami. – To musi być czarne ubranie – powiedzieli. Na to K. rzucił ubranie na ziemię i sam nie rozumiejąc, w jakim sensie to mówi, powiedział: – Przecież to jeszcze nie jest rozprawa główna. – Józef broni się, ale posłusznie zakłada czarny surdut. Na czarno ubrani są dwaj panowie, którzy przychodzą po K. w finale. On również ubrany jest na czarno. Wprawdzie oczekiwał innej wizyty, ale dotyczy to raczej specyfiki gości, nie samej nieuchronności śmierci, na którą właśnie się przygotował.

Kolory

Oprócz czerni i bieli prawie brak w tej powieści kolorów. Nieliczne odstępstwa od reguły utrzymane są na ogół w tej samej monochromatycznej tonacji. W pełni kolor istnieje tylko w paru scenach, lecz są to sceny kluczowe dla powieści.

Przede wszystkim w scenie u malarza Titorellego: – Przez bramę jego domu wylewa się żółta, dymiąca, smrodliwa ciecz. – Na drzwiach nazwisko lokatora wypisano czerwoną farbą. – Titorelli nosi żółtawe spodnie. – Garbata dziewczynka maluje sobie pędzlem Titorellego usta na czerwono. – Pościel Titorellego jest różnokolorowa. – Wykańczając portret sędziego, Titorelli tworzy wokół jego głowy czerwoną poświatę. – Na serii ponurych pejzaży zachód słońca jest kolorowy.

W katedrze. – Na ambonie znajdują się złote krzyże, przejście ku filarowi zdobne były w motyw zielonych liści. – Przed K. zabłysnął (…) srebrny posąg jakiegoś świętego i zaraz zgasł w ciemności. – K. próbował oglądać obrazy, lecz nie znosił zielonego światła latarki.

Ostatni rozdział: idący na śmierć Józef patrzy, jak błyszcząca i rozedrgana w świetle księżyca woda rozdzielała się wokół małej wyspy, na której, jakby ściśnięte, skupiły się zielone masy drzew i krzewów.

Wymienione sceny, dotyczące spotkania ze sztuką, religią i śmiercią, są tymi, w których Józef znajduje się najbliżej jakiejś jeszcze nieosiągalnej, ale przeczuwanej prawdy.

Światło

Charakterystyczne, że bardzo rzadko w tej powieści pali się światło elektryczne (w czasie pisania Procesu powszechne przecież w dużych miastach ); jeśli już, to daje ograniczone widzenie. Na ogół zastępuje je światło świecy, nagle wydobywające z mroku jakiś szczegół. Najwięcej efektów świetlnych pojawia się w scenach kluczowych dla powieści: u Titorellego, w katedrze, w scenie finałowej. Mistyczne światło pełni podobną funkcję jak kolor. Pojawia się, kiedy Józef K. jest najbliżej intuicyjnie odczuwanej Prawdy.

Inne motywy przewodnie

Wśród innych motywów przewodnich, takich jak motyw teatru, motyw współczucia dla oprawców, motyw dziecka, szczególną uwagę zwraca motyw trójcy:

– Do Józefa przychodzą dwaj strażnicy i nadzorca. Podgląda go trzyosobowa rodzina. Dostaje do asysty trzech młodych urzędników. – Tych samych urzędników K. dostrzega jadąc na pierwsze przesłuchanie. – Do trójcy nawiązuje układ sali na pierwszym przesłuchaniu. Sala dzieli się na prawą i lewą stronę, trzecią część stanowi Józef K. i sędzia śledczy. – Przed wizytą u Titorellego, u Józefa zjawia się trzech petentów. – Podczas procesu łączą go stosunki z trzema kobietami. – Na ołtarzu w katedrze płonie trójkąt ze świec. Z katedry Józef może wymknąć się przez jedne z trzech małych drzwi drewnianych. – Prowadząc K. na śmierć, oprawcy trzymają go sztywno między sobą: tworzyli teraz wszyscy trzej tak zwartą jedność, że gdyby chciano uderzyć jednego z nich, uderzono by wszystkich. Była to jedność, jaką tworzyć może tylko coś martwego.