Czy nie lepiej – zamiast na dużej scenie, gdzie istnieje ryzyko, że ucierpi i poezja i psychologia, a rozrzucone partie tego niedokończonego przecież dramatu stracą współbrzmienie – spróbować wystawić Kordiana na scenie kameralnej, z udziałem czworga aktorów? Temat narodowy stanowiłby zaledwie ornament; istotniejsze jest spojrzenie z perspektywy szerszej, perspektywy romantyzmu europejskiego na to wszystko, co wiążę się z odkryciem świata zmysłów, doświadczeniem śmierci, obecnością zła (diabła).

A zatem – przedstawienie rozgrywa się na dwu planach: na zewnątrz mamy coś na kształt czarnej mszy z Szatanem w roli kapłana i Kordianem jako ofiarą, wewnątrz obserwujemy śniącego Kordiana, gdy w noc poprzedzającą samobójstwo dokonuje obrachunku z własnym życiem. Oba plany przenikają się: diabelska trójca obecna jest we wszystkich ważnych momentach egzystencji głównego bohatera. Szatan (Papież, Doktor, Car), Astaroth (Strach) i Gehenna (Laura, Wioletta, Imaginacja) „odgrywają” istotne dla Kordiana wydarzenia i postaci, są świadkami i poniekąd uczestnikami kolejnych jego klęsk na gruncie miłości, sztuki, religii, polityki. Widz sam niech zdecyduje, który z planów uznać za rzeczywisty: ten zewnętrzny, metafizyczny, czy wewnętrzny, egzystencjalny. Innymi słowy: czy diabeł dany jest z zewnątrz, czy też stanowi wewnętrzne doświadczenie człowieka; czy to Szatan, nakłaniając do samobójstwa, walczy o duszę Kordiana, czy może ogarnięty autodestrukcją Kordian walczy z samym sobą.

 

SAMOTNOŚĆ – SEN – SAMOBÓJSTWO – SATANIZM

 

Dzieje duszy ludzkiej, choćby najpłytszej, bodaj czy nie są ciekawsze i pożyteczniejsze od dziejów całego narodu.

(Michał Lermontow, Bohater naszych czasów)

 

Pomysł trochę dziwaczny: w tym Kordianie, co z obłoków spada na ziemię polską, drga nuta komiczna. (…)

O Kordianie można by powiedzieć, że jako wrażliwy i subtelny esteta i intelektualista, kolejno różnych dróg próbując, znudził się wreszcie zagranicznym światem i Wiolettą i dla odmiany postanowił być wodzem narodu.

Słaby jako ustęp narodowego poematu monolog na Mont Blanc jest świetny jako ustęp dramatu psychologicznego.

(Juliusz Kleiner, Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości)

 

W „Kordianie” można by (…) wyeksponować (…) rolę „autoprezentacyjnych” monologów głównego bohatera. Jest ich kilkanaście i tworzą ciąg kompozycyjny. To przez nie autor ukazuje przemiany Kordiana, jego zmagania ze światem czy tylko ze sobą. Wydaje się, że można by je wyodrębnić z tekstu, że monologi tworzą osobną i spójną całość intelektualną, oraz mogą udźwignąć ciężar prowadzenia dramatu lub teatralnej inscenizacji. (…)

Gdyby więc potraktować monologi Kordiana jako nić przewodnią, podporządkować im pozostałą materię dramatu, to wszystko, co się w dramacie wydarzyło, okaże się ilustracją tylko, obrazującą oblicze świata, uzasadniającą kolejne deklaracje bohatera (…) – Drugoplanowe postacie nie były przecież dla niego partnerami serio, nie przeciw nim prowadzi grę – toczy ją z samym sobą, i tylko sam z sobą się mierząc (…) przegrywa. Tylko to jest ważne, „ja” między niebiosami a otchłanią, jak w akcie I tak samo do końca dramatu.

(Alina Kowalczykowa, Słowacki)

 

Jeśli w przeciwieństwie do rzeczywistości danej, ta, która wyrasta z pragnień i tęsknot i zaspokaja je dlatego właśnie, że z nich czerpie, że nimi żyje, jest dziedziną snu – to sferą wartościową życia był dla Słowackiego zawsze sen. Za młodu sen uważał za sen i skarżył się, i oburzał, stwierdzając, jak sprzeczne z tym snem jest życie otaczające. Pod koniec życia – z romantyków wszystkich najbardziej romantyczny – uznał sen swój za rzeczywistość, prawdziwszą od tego, co się „zjadaczom chleba” wydaje prawdą.

(Juliusz Kleiner, Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości)

 

Sen jest mimowolną twórczością poetycką.

(Jean-Paul)

 

W wielu poglądach znajdujemy podział snów na pochodzące od Boga i pochodzące od szatana. Pierwsze godne są pochwały, a drugie potępienia – jak głosił Tertulian. Św. Augustyn zaś zaznaczał, że sny świętych różnią się od snów grzeszników. Grzegorz z Nyssy podkreślał wpływ czynników fizjologicznych na wyobraźnię podczas snu, zauważał też, że sny wiele mówią o osobowości śniącego. Św. Ambroży sformułował pogląd o brudzie seksualnym snów. Tomasz z Akwinu uznawał możność kontaktowania się przez sen z tym, co nadnaturalne, oraz podkreślał profetyczne właściwości snu, zauważał też wpływ dziennych myśli człowieka na obrazy marzenia nocnego.

W zasygnalizowanych tu krótko poglądach na sen przedstawicieli Kościoła średniowiecznego widać trzy plany rozważań – fizjologiczny, psychologiczny i metafizyczny. Czy oficjalne występowanie przeciwko snom nie płynęło z obawy Kościoła, iż sen może zaprowadzić człowieka zbyt daleko w poszukiwaniu prawdy o Bogu i ludzkiej duszy?

W okresie renesansu sen zaczyna coraz częściej być ujmowany psychologicznie. (…)
Sen bywał też często kompensacją braku osoby ukochanej. W wymiarze zaś metafizycznym umożliwiał kontaktowanie się (…) ze zmarłymi. Jak wszystko, co przekracza barierę śmierci, pozwalał łączyć się z inną rzeczywistością. W związku z tym zaczynało rodzić się pytanie: która rzeczywistość jest prawdziwa? Dana zmysłom czy wybiegająca poza nie? (…)

Nastał okres romantyzmu. Ujrzano sen inaczej. Interesowano się nim nie tylko częściej niż w poprzednich epokach, ale także nadano mu nowe funkcje i walory: stał się formą poznania duchowej rzeczywistości, (…) ekspresją najintymniejszych pokładów ludzkiego wnętrza. (…)

O treści wizji Kordiana dowiadujemy się w sposób pośredni. Bohater w interesującej nas V scenie III aktu dramatu mówi niewiele, prawie tylko w chwilach ocknienia. Głos dominujący należy do wyłaniających się z jego podświadomości sił Imaginacji i Strachu. Władają one Kordianem w czasie snu, narzucając omamy wizyjne i słuchowe. (…)

Druga faza snu Kordiana kończy się tak jak pierwsza – okrzykiem „Jezus Maryja!” Imaginacja chce przerazić bohatera obrazem trupa, który zagląda przez zamkowe okna, próbuje rozbić okno, stojąc na stosie trumien. Kim jest ten trup i dlaczego tak przeraża Kordiana? (…)
Kordiana można uznać za niedoszłego i potencjalnego trupa: wymknął się przecież samobójczej śmierci i nosi jej piętno na czole. (…) Kordian wciąż obcuje ze śmiercią za życia: dramat rozpoczyna się zadumą bohatera nad samobójstwem przyjaciela, śmierć powraca do Kordiana na Mont Blanc wraz z myślą, by rzucić się w lodowe szczeliny, wkracza wreszcie do jego snu. Śmierć, można powiedzieć, włada świadomością i podświadomością bohatera. Szyba, za którą ukazuje się trup, byłaby też jakby lustrem dla Kordiana. Symbolika lustra, pozwalającego ujrzeć swą prawdziwą twarz, jest stara, romantyzm do niej nawiązywał. (Dla Słowackiego lustro ponadto jest jednym z symboli uwięzienia w egzystencji.) Trup w oknie rozbija szybę zamkową i spada wraz z trumnami. Można by tu widzieć prefigurację upadku Kordiana.

(Maria Piasecka, Mistrzowie snu. Mickiewicz – Słowacki – Krasiński)

 

Pokonały go (…) fantazmaty z własnego wnętrza wyłonione, lęki i zahamowania osadzone w głębiach psychiki. (…) Pozostaje mu już tyko trochę bezpłodna ofiara z własnego życia: śmierć przed plutonem egzekucyjnym. Jest bowiem biografia bohatera ujęta w tym dramacie w ramy dwu śmierci Kordiana: samobójczej w akcie I i ofiarniczo-polskiej w akcie III. Zamyka się zatem między romantycznym dziecięciem wieku a romantycznym spiskowcem, który ciągle ma do ofiarowania narodowi inaczej popełnione samobójstwo i pogardę dla własnego życia.

(Alina Witkowska, Romantyzm)

 

Być może niezdolność młodych ludzi do kompromisu jest przyczyną, którą daje się wytłumaczyć wiele młodzieńczych samobójstw. (…)

„Umrzeć będzie chlubną przygodą. Wierzę, że duch mój wejdzie pewnego dnia w ciało autora sztuki. Ten napisze historię chłopca, który kochał marzenia, a następnie był tak rozczarowany, że nie mógł tego dłużej znieść. Sztuka ta uczyni tego człowieka sławnym, a jednak będzie to moja historia – tak więc ambicje moje nie pozostaną niespełnione”. (z listu 12-nastoletniego samobójcy, który odebrał sobie życie przy użyciu gazu)

(Numa Tétaz, Warto żyć. Samobójstwo – jego istota i zwalczanie)

 

Przeżycie śmierci otwiera przed każdym życiem możliwość tego, co tragiczne, gdyż śmierć – romantycy widzieli to właściwie – gasi to, co osobnicze i przenosi życie w ową tonacje heroiczną, w której pobrzmiewają nie tylko przygoda, eksperyment i absurd, ale przede wszystkim również tragiczny sens życia. (…)

Pewni ludzie zdają się szukać śmierci. (…) Fobie, wyobrażenia natrętne i bezsenność mogą mieć związek z problemem śmierci. Masturbacja, która ignoruje zew miłości i podobnie jak samobójstwo nazywana jest „angielską chorobą”, może wywoływać fantazje śmierci. Śmierć może oddziaływać na moralne „jak” życia indywiduum: prowadzi do weryfikacji życia, wiary, grzechów i przeznaczenia; do pytania, jak znaleźliśmy się w obecnym położeniu i co zrobić teraz. Lub też czy w ogóle coś robić. (…)

Fantazje samobójcze uwalniają od powszedniego i tradycyjnego patrzenia na rzeczy, umożliwiając spotkanie z rzeczywistością duszy. Rzeczywistość ta jawi się w formie obrazów, głosów i impulsów, z którymi można się komunikować. Takie spotkania ze śmiercią wymagają uznania królestwa duszy -z jej nocnymi duchami, osobliwymi emocjami i bezkształtnymi głosami, w których życie nie ma ciała i jest w dużej mierze bytem autonomicznym – jako rzeczywistości. (…)

Doprawdy trzeba odwagi, by nadal żyć, kiedy się już wie, jak jest się przerażającym. Wcale niemało samobójstw może następować na gruncie przytłaczającego doświadczenia własnego zła, doświadczenia dostępnego przede wszystkim ludziom utalentowanym, wrażliwym i schizoidalnym.

(James Hillman, Samobójstwo a przemiana psychiczna)

 

Stare, nadprzyrodzone formuły okazały się bezużyteczne w epoce, która coraz częściej próbowała przyglądać się niesamowitym stronom ludzkiej psychiki. (…) Zdarzyła się rzecz po de Sadzie chyba nieunikniona: autorzy (…) zaczęli odtwarzać piekło na ziemi.

(Alice K. Turner, Historia piekła)

 

W akcie II w James Parku w Londynie „Tam gdzie gęstemi drzewy sadzawka zarosła, jakiś człowiek samotny jak cień się przesuwa”. (…) Tajemniczość tej postaci, snującej się jak cień za Kordianem, i pozorny brak celowości jej na scenie wskazywać mogłyby na (…) szatańską interpretację.

Drugą taką „postacią” będzie papuga w sali watykańskiej, może zresztą i sam papież. Ojciec Święty mówi na papugę „luterku”, „szatanku” i opowiada, jak krzyczała „pappé satan”! aleppe” (…) Szatan – papuga w otoczeniu „świętości” – toż to odskocznia do „diabelskiego psałterza”.
Istnieją w akcji Spisku koronacyjnego momenty, kiedy autor wyraźnie daje do zrozumienia, iż szatan opanował chwilowo (…) duszę Kordiana. Ślad po kuli samobójczej na czole bohatera nazywa Grzegorz „szatańską pieczątką”. To był pierwszy „grzech” panicza. Następnym były hulanki, kobiety, utracjuszostwo, czyli Kordian w akcie II, w scenach z Wiolettą. Kochanka mówi mu w oczy: „lorda i Boga porzuciłam dla ciebie”, a chcąc go opuścić woła: „jedź z diabłem!”
Wysłannik piekielny jest więc towarzyszem prawie każdego kroku bohatera dramatu. (…) Taktyka szatańska osiąga jednak swój punkt szczytowy w III akcie. Mefistofel przybrał tam najpierw postać poety rewolucjonisty, (…) następnie staje się wielkim księciem Konstantym. (…) W końcu staje się kusicielem Doktorem, który wykorzystując rezultaty swoich poprzednich poczynań, pragnie owładnąć duszą (…) bohatera. (…)

Mefistofel osacza (…) ze wszystkich stron, aby go zniechęcić do działania, aby zaszczepić w jego duszę zwątpienie w sens życia i nieufność do ludzi. Przybiera raz postać sojusznika drugi raz wroga.

(Jarosław Maciejewski, Kordian. Dramatyczna trylogia)

 

Szatan był wielkim natchnieniem dla pokolenia romantyków. Był prawdziwym źródłem i fundamentem ruchu romantycznego. Początkowo widziano go niewyraźnie, jakby za zasłoną. Niebawem jednak zasłona została podniesiona i ukazał się on w całym swym diabelsko fascynującym pięknie. Cień Szatana kładł się na wszystkie dzieła epoki Romantyzmu. Romantyczność była absolutnie pełna ducha Szatana. Satanizm nie jest częścią Romantyzmu. On jest Romantyzmem.

(Maximilian Rudwin, Diabeł w legendzie i literaturze)