Choroba, która przetrzymała don Juana w łóżku przez kilka dni, nie natchnęła go zastanowieniem; przeciwnie, prosił lekarza o zdrowie, po to, aby biec ku nowym wybrykom.

Podczas rekonwalescencji zabawiał się układaniem spisu wszystkich kobiet, które uwiódł, i mężów, których oszukał. Lista była metodycznie podzielona na dwie kolumny. Na jednej były imiona kobiet i ich pobieżny rysopis; obok nazwiska mężów i ich stan. Wiele miał trudu z tym, aby odnaleźć w pamięci imiona wszystkich tych nieszczęśnic: można przypuszczać, że ten katalog zgoła nie był wyczerpujący. Pokazał go któremuś z przyjaciół, który doń zaszedł w odwiedziny; że zaś we Włoszech cieszył się łaskami kobiety, która ważyła się chełpić, że jest kochanką papieża, lista zaczynała się od jej imienia, imię zaś papieża widniało w spisie mężów. Następnie szedł panujący, potem książęta, margrabiowie i tak dalej, aż do rękodzielników.

– Spójrz, mój drogi – rzekł do przyjaciela – spójrz, nikt nie zdołał mi ujść, od papieża aż do szewca: nie ma klasy, która by mi nie spłaciła swojej dziesięciny.

Don Torrilbo – tak zwał się przyjaciel – przejrzał katalog i oddał mu go powiadając triumfalnie:

– Nie jest zupełny!

– Jak to nie zupełny?! Kogóż brakuje na mej liście mężów?

– BOGA – odparł Don Torrilbo.

– Boga? Prawda, nie ma zakonnicy. Kroćset bomb! Dzięki, żeś mi zwrócił uwagę. Dobrze! Klnę się słowem szlachcica, że nim upłynie miesiąc, znajdzie się na mojej liście, przed Jego Świątobliwością papieżem, i że cię tu zaproszę na kolacyjkę z zakonnicą.

(Prosper Mérimée Czyśćcowe dusze, 1841)

Juan

Cały świat karmi się religią. Biedak żyje z modlitwy. Ojciec, potępiając postępki syna, wzywa na pomoc Niebiosa, choć powód potępienia jest jak najbardziej przyziemny – Don Luis lęka się o własną opinię na dworze. Idea szlacheckiego honoru, dla której Don Carlos i Don Alonso gotowi są wbrew własnym przekonaniom (przynajmniej w wypadku pierwszego z nich) zabić Don Juana, również łączy się z rzekomym nakazem Nieba. Paradoks najsilniej obrazuje postawa wciąż obecnego przy Don Juanie Sganarela. Nie ma sceny, w której ten tchórz i pieczeniarz, którego postępowanie przeczy wszelkim etycznym normom, nie próbowałby – posługując się retoryką wiejskiego proboszcza – nawrócić swego pana.

Don Juan kpi z obłudnego świata i jego pożywki – religii, jednak ani razu nie deklaruje się jako ateista. Wyznając, że wierzy w to, że dwa i dwa to cztery a cztery i cztery to osiem, nie dodaje znamiennego słowa tylko, które, powtarzając formułę, wmawia mu Sganarel. W kluczowej scenie spotkania z Biedakiem Don Juan nakłania go do wyparcia się wiary w zamian za zapłatę. Wkrótce potem zaprasza na wieczerzę kamienny posąg Komandora, jakby utożsamiając go z milczącym Bogiem, do którego modlił się Biedak. Prowokuje Boga do działania, do objawienia swej mocy. Problem Don Juana nie jest problemem ateizmu, lecz zawiedzionej wiary.

DON JUAN

(Zwraca się do posągu Don Gonzala)

Tyś był najkrwawiej
Znieważony, komandorze!
Więc pierwsze miejsce w swym dworze
Don Juan tobie zostawi.
Choćby Wasza cześć nie chciała
Przybyć pod mój dach gościnny,
Zastawa będzie czekała.
Chcę spytać, czy jest świat inny,
Niebo i piekło okrutne,
Bo wszystko to ze swej strony
Mam za zmyślenia wierutne.

CENTELLAS

Tyś nie mężny, lecz szalony!

(José Zorrilla, Don Juan Tenorio, 1844)

Don Juan walczy z narzuconymi normami, stąd między innymi biorą się jego podboje miłosne – wobec systemu zakazów kościelnych obejmujących niemal całą sferę seksu, każde działanie o charakterze seksualnym staje się walką z Kościołem. Sprzeciw wobec religii przejawia się w nagminnym łamaniu sakramentów. Prawdziwe wyzwanie to znieważenie kilku sakramentów naraz: uwiedzenie i ślub z Elwirą – porwaną z klasztoru zakonnicą – a następnie zerwanie tego ślubu.

DON GONZALO

Daj dłoń, nie bój się.

DON JUAN

Co mówisz? Ja – bać się?
Choćbyś był diabłem, dłoń ci ofiaruję!

Podaje mu rękę

(Tirso de Molina, Zwodziciel z Sewilli i kamienny gość, 1630)

Skoro sam przestrzega zgodności myślenia, mówienia i działania – tego samego wymaga od innych. Stąd rozmowy ze Sganarelem, w których sługa zostaje sprowokowany do samookreślenia; stąd prowokowanie sytuacji, które wykażą niekonsekwencję tego samookreślenia. Don Juana bawi obnażanie wszystkich grzechów głównych, które są udziałem moralisty Sganarela.

Sganarel

Sztukę otwierają i zamykają słowa Sganarela, jednak trudno nazwać go uczestnikiem dramatu. W dramacie główną rolę odgrywa jego pan, a pozostałe role – kobiety i upiory (zbieżność przypadkowa?). Sganarel jest raczej – podobnie jak my – widzem.

Dla skrojonej na o wiele większą skalę postaci Don Juana Sganarel stanowi swoistego typu pryzmat. Nim osobiście poznamy arystokratę, znamy go z relacji jego sługi. Sganarel publicznie deklaruje niechęć, a po cichu zazdrości swemu panu: bogactwa, powodzenia u kobiet, ale chyba przede wszystkim charakteru, samemu będąc uosobieniem tego, czym Don Juan gardzi: tchórzostwa i obłudy. Jednak czy tylko z powodu niespłaconych poborów Sganarel trzyma się Don Juana? Pytanie, dlaczego wyznaczył sobie misję nawrócenia grzesznika? Czy w stosunku Sganarela do Don Juana nie przeważa fascynacja, a nawet swoista sympatia? Nadzieja na zarobek i seksualne podboje może być przyczyną przywiązania sługi do pana, ale czy ważniejsze nie jest poczucie godności, którego nikt poza Don Juanem nie jest w stanie Sganarelowi zapewnić, poczucie, że on też jest filozofem i to w dodatku mądrzejszym od swego pana?

Przestrzeń

Mówiłem poprzednio o dobrych pomysłach. Jednym z najlepszych było, że przy stole usługiwały wyłącznie pokojówki, tak że nic nie psuło harmonii tej biesiady, na której królowały same kobiety… Ich władca, Don Juan (…) mógł tedy nurzać do woli swe drapieżne spojrzenia w morzu kwitnących ciał kobiecych, godnych Rubensa, a zarazem mógł nurzać i swą dumę w jasnym eterze ich serc, bo w gruncie rzeczy i mimo wszystko co się o tym mówi, jest Don Juan wybitnym spirytualistą i jak szatan sam, woli dusze od ciał i nad nimi to zastrzega sobie władzę w swych diabelskich paktach.

(J. Barbey d’Aurevilly, Najpiękniejsza miłość Don Juana, 1874)

Epizodyczność konstrukcji sztuki wynika po części z tego, że w znacznej mierze jest poświęcona wędrowaniu. Nie ma potrzeby ilustracji wszystkich miejsc akcji; wystarczy sugestia, że wędrówka Don Juana jest wędrówką w głąb siebie.

Naturalnym żywiołem Don Juana są kobiety. Pierwsza scena powinna odbywać się we foyer, na przyjęciu, wśród dam. Brałyby w niej udział dwie kurtyzany, lecz także wszystkie panie na widowni: ich udział w dramacie stałby się oczywisty przez wspólną przestrzeń, a zwłaszcza przez fakt, że Don Juan zwraca na nie uwagę. Następnie, aż do sceny w grobowcu Komandora wszystko można rozegrać na proscenium. Przejście do grobowca Komandora łączy się z symbolicznym odsłonięciem kurtyny – wejście w teatr stanie się wejściem w nieznany Don Juanowi świat. Aż do końca akcja może rozgrywać się na cmentarzu, we dnie i w nocy, przed grobowcem Komandora, gdzie wydarzył się cud, wobec tłumów, które przyszły cud zobaczyć i w samotności, wobec tej otchłani, której Don Juan przez całe życie szukał i ostatecznie znalazł gdzie indziej, niż między nogami kobiety.

Zbladła twarz Don Żuana, gdy w ulicznym mroku
Spotkał swój własny pogrzeb, i przynaglił kroku.
I zatracił różnicę między ciałem w ruchu
A tym drugim, co legło w trumiennym zaduchu.
Czuł tożsamość obojga – orszak szedł pośpiesznie,
A jemu się zdawało, że w miejscu tkwi śmiesznie.
Czekał, aż uśnie w Bogu, lecz stwierdził naocznie,
Że Bóg nie jest – noclegiem – i że już nie spocznie.
Pogardą na śmiertelne odpowiadał dreszcze.
„Śpi snem wiecznym” – szeptano, ale nie spał jeszcze.
Szedł coraz bezpowrotniej – w pozgonnym rozpędzie.
„Śpi snem wiecznym…” Snu nie ma i nigdy nie będzie!
„Szczęśliwy! Już nie cierpi!” – tak mówiono wkoło –
A on w świat trosk mogilnych kroczył niewesoło,
W świat, gdzie pierwszą ułudą jest ostatnie tchnienie –
I zaczęło się nowe – nieznane cierpienie.
Dzwony jeszcze dzwoniły. Nie słuchał ich wcale.
Szli ludzie – dotąd żywi… Minął ich niedbale.
Czczość dzwonów i daremność zrozumiał pogrzebu
I zmarłymi oczyma przyglądał się niebu.

(Bolesław Leśmian, 1937)

Czy zakończenie Don Juana – interwencja zaświatów – jest organiczne?

Najprościej byłoby powiedzieć, że nie, a biorąc pod uwagę konwencjonalne zakończenia Świętoszka i Skąpca znalazłyby się na to dowody. Lecz jeżeli jest inaczej i w Don Juanie objawił się taki Molier, jakiego nie znamy? Jeżeli jego Don Juan nie jest tylko koniunkturalnym wykorzystaniem modnego w tamtym sezonie tematu, lecz istotnym ogniwem jednego z najważniejszych łańcuchów ludzkich myśli i pragnień, rozwinięciem jednego z największych ludzkich mitów? Jeżeli tak jest, to kiedy w tym gąszczu zaczyna się trop nadprzyrodzony, metafizyczny, mistyczny?

Komandor

Kim był, zanim stał się trupem? Przychodzi z nieba czy z piekła?

Widmo

Don Juanowi zdaje się, że zna ten głos. Skąd? W tej historii o największym uwodzicielu świata występują tylko trzy kobiety, z czego dwie to bliźniaczo do siebie podobne wieśniaczki. Czy jest możliwe, że Widmo to Elwira? Czyżby umarła? Jak? Popełniła samobójstwo? Dlaczego? Chciała swoim poświęceniem uratować Juana przed gniewem Niebios? Dość niezwykłe byłoby takie postępowanie, a jednak… Najwyraźniej Elwira rzeczywiście jest niezwykła.

Biedak

Kim był, zanim został pustelnikiem? Czy możemy powiedzieć, że jest żebrakiem i czy on sam by o sobie tak powiedział? Czy na pewno jest postacią z naszego świata? Istotne, że Don Juan i Sganarel pytają go o drogę – znaczyłoby to, że od Biedaka zależy, gdzie zajdą. Czyż nie celowo wskazuje drogę nieopodal grobowca Komandora? Przed sceną rozmowy z Don Juanem powinien cały czas być obecny, choć pozostawać w tle: siedzi nieruchomo, kojarzy się z przydrożnym świątkiem, na granicy pomiędzy światem żywych (na proscenium) i światem zmarłych (w głębi sceny), gdzie znajduje się grobowiec Komandora – ten sam, który u schyłku wędrówki czeka na Don Juana.

Czy sztuka kończy się śmiercią – czy może raczej przejściem w zaświaty, początkiem nowej drogi?

Kiedy Don Juan zstąpił nad wody wieczyste
I należnym obolem opłacił Charona,
Ponury żebrak z okiem dumnym jak Antysten
Pochwycił wiosła w silne i mściwe ramiona.

W sukniach rozpiętych i z obwisłymi piersiami
Kobiety udręczone wiły się gromadą
I pod żałobnym firmamentem w ślad za nim
Ciągnęły z wyciem niby wielkie ofiar stado.

Sganarel o zapłacie z uśmiechem nadmienił,
Kiedy Don Ludwik na tych brzegach nieszczęśliwych
Wskazywał drżącym palcem tłumom błędnych cieni
Złego syna, co szydził z jego włosów siwych.

Czysta, chuda Elwira, okryta żałobą,
Przy małżonku niewiernym i kochanku drżąca,
Błagała go o uśmiech, w którym by na nowo
Zalśniła pierwszych przysiąg słodycz przejmująca.

Wyprostowany, w zbroi kamiennej, przy sterze,
Mąż wyniosły na czarnej wodzie bruzdę znaczył,
Lecz spokojny bohater, wsparty na rapierze,
Śledząc za falą, widzieć nic więcej nie raczył.

(Charles Baudelaire, Don Juan w piekle,1861)